Wraz z rosnącą liczbą cyberzagrożeń wiele osób zadaje sobie pytanie, czy programy antywirusowe faktycznie zapewniają skuteczną ochronę i czy warto je instalować, skoro hakerom wciąż udaje się przełamywać podstawowe zabezpieczenia. Wokół tego tematu narosło jednak sporo mitów, które mogą prowadzić do błędnych wyborów. W tym materiale obalamy najpopularniejsze z nich i wyjaśniamy, jak jest naprawdę.
Mit 1: Jeśli nie odwiedzam podejrzanych stron, to nie potrzebuję antywirusa
Wielu użytkowników uważa, że jeśli korzystają tylko z dobrze znanych stron internetowych, unikają pirackich treści i nie otwierają podejrzanych e-maili, to nie są narażeni na wirusy i ataki cybernetyczne. Niestety, to błędne przekonanie, niebezpieczeństwo może bowiem czyhać wszędzie.
Nawet strony uznawane za bezpieczne mogą stać się źródłem zagrożenia, jeśli cyberprzestępcy przejmą nad nimi kontrolę lub wstrzykną złośliwy kod. Wystarczy niewielka luka w zabezpieczeniach serwera lub wykorzystanie podatności przeglądarki, aby nieświadomy użytkownik padł ofiarą ataku.
Innym zagrożeniem są złośliwe reklamy, które pojawiają się nawet na renomowanych stronach internetowych. Wiele infekcji odbywa się w sposób niezauważalny, więc osoba korzystająca z internetu może nawet nie zdawać sobie sprawy, że jej urządzenie zostało zainfekowane.
Ataki phishingowe to kolejne zagrożenie, które nie wymaga wchodzenia na podejrzane strony. Fałszywe e-maile podszywające się pod banki, firmy kurierskie czy serwisy społecznościowe mogą zawierać linki do stron łudząco podobnych do oryginalnych. Wystarczy jedno nieuważne kliknięcie lub wpisanie swoich danych do logowania, by cyberprzestępcy uzyskali dostęp do konta użytkownika.
Brak programu antywirusowego zwiększa ryzyko, że infekcja pozostanie niezauważona przez długi czas. Nowoczesne zagrożenia, takie jak trojany, keyloggery czy oprogramowanie szpiegujące, działają w ukryciu, wykradając dane użytkownika lub umożliwiając hakerom zdalny dostęp do systemu. Nawet jeśli ktoś korzysta z internetu ostrożnie, nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że jego urządzenie nie stanie się celem ataku.
Mit 2: Darmowy antywirus jest bezużyteczny
Choć płatne programy antywirusowe zazwyczaj oferują bardziej zaawansowane funkcje, wiele darmowych rozwiązań zapewnia solidny poziom podstawowej ochrony. Renomowani producenci, tacy jak Avast, Bitdefender czy Windows Defender, udostępniają skuteczne bezpłatne narzędzia, które potrafią ochronić przed wieloma zagrożeniami. Jednak w przypadku użytkowników oczekujących pełnej ochrony, np. przed ransomware – warto rozważyć wersje premium. Do użytku domowego podstawowa ochrona często okazuje się w zupełności wystarczająca.
Mit 3: Antywirus spowalnia komputer
To mit, który jeszcze kilka lat temu miał w sobie ziarenko prawdy. Starsze programy antywirusowe faktycznie potrafiły spowalniać komputer, jednak współczesne rozwiązania są zoptymalizowane tak, aby działały w tle bez odczuwalnego wpływu na wydajność. Kluczem jest wybór lekkiego programu i unikanie zbędnych funkcji, które mogłyby dodatkowo obciążać system.
Mit 4: Windows Defender wystarczy do pełnej ochrony
Wielu użytkowników uważa, że wbudowany w system Windows program Windows Defender to jedyna ochrona, jakiej potrzebują. W końcu jest darmowy, regularnie aktualizowany i stanowi domyślne zabezpieczenie w systemie operacyjnym. Czy to oznacza, że można całkowicie zrezygnować z innych programów antywirusowych? Niekoniecznie.
Windows Defender to solidne narzędzie, które w ostatnich latach znacząco się rozwinęło. Jest lepszy niż kiedyś i skutecznie radzi sobie z wieloma typami zagrożeń, takimi jak wirusy, trojany czy spyware. Oferuje też funkcje, takie jak ochrona w czasie rzeczywistym, zapora sieciowa oraz zabezpieczenia przed phishingiem w przeglądarce Microsoft Edge. W przypadku mniej wymagających użytkowników, którzy nie odwiedzają podejrzanych stron i nie pobierają plików z nieznanych źródeł, Windows Defender może okazać się wystarczający.
Problem pojawia się jednak, gdy spojrzymy na bardziej zaawansowane zagrożenia. Windows Defender nie jest najlepszym rozwiązaniem w walce z ransomware, czyli złośliwym oprogramowaniem szyfrującym pliki i żądającym okupu za ich odzyskanie. Płatne programy antywirusowe często oferują lepszą ochronę w tym zakresie, blokując podejrzane działania i regularnie tworząc kopie zapasowe ważnych plików.
Kolejnym problemem jest wykrywalność ataków zero-day, czyli zupełnie nowych zagrożeń, które nie zostały jeszcze wpisane do baz danych antywirusów. Testy niezależnych laboratoriów wykazują, że choć Windows Defender radzi sobie całkiem dobrze, to nadal ustępuje pod tym względem wyspecjalizowanym programom antywirusowym. Inne rozwiązania oferują dodatkowe warstwy ochrony, np. zaawansowane systemy heurystyczne czy sandboxing, które analizują podejrzane pliki w odizolowanym środowisku przed ich uruchomieniem.
Mit 5: Mac i Linux są odporne na wirusy
Wielu użytkowników macOS i Linux wciąż uważa, że ich komputery są całkowicie odporne na wirusy i inne cyberzagrożenia. To przekonanie wynika z faktu, że przez wiele lat ataki hakerskie skupiały się głównie na systemie Windows, który był najpopularniejszy na świecie. Choć faktycznie ilość złośliwego oprogramowania dla Mac i Linux jest mniejsza, nie oznacza to, że te systemy są całkowicie bezpieczne.
Mac też jest podatny na ataki
Przez długi czas komputery Apple miały opinię „niezniszczalnych” pod względem cyberbezpieczeństwa. Jednak wraz ze wzrostem ich popularności cyberprzestępcy zaczęli coraz częściej tworzyć złośliwe oprogramowanie skierowane właśnie na macOS. W rzeczywistości jednak Apple już kilka razy musiało wypuszczać pilne aktualizacje bezpieczeństwa, by załatać krytyczne luki, które mogły być wykorzystane do infekowania systemów użytkowników.
Jednym z popularnych zagrożeń na Mac jest tzw. adware, czyli oprogramowanie wyświetlające natrętne reklamy i zbierające dane o użytkowniku. Kolejnym problemem są ataki phishingowe. Użytkownicy „jabłuszek” są często celem oszustw polegających na podszywaniu się pod Apple Support lub fałszywe strony logowania do iCloud.
Warto również pamiętać, że macOS, choć ma wbudowane mechanizmy zabezpieczeń, takie jak Gatekeeper (blokujący uruchamianie nieznanych aplikacji), nie jest doskonały. Jeśli użytkownik sam nada uprawnienia podejrzanemu programowi, może tym samym umożliwić przedostanie się zagrożenia do systemu.
Linux – bezpieczny, ale nie niezniszczalny
Linux jest często uznawany za jeden z najbezpieczniejszych systemów operacyjnych, głównie ze względu na swoją architekturę i sposób zarządzania uprawnieniami użytkownika. Faktycznie, w porównaniu do Windows i macOS, Linux jest znacznie mniej podatny na typowe wirusy. Jednak nie oznacza to, że jest całkowicie wolny od zagrożeń.
W ostatnich latach pojawiło się wiele złośliwych programów skierowanych specjalnie na Linuxa, zwłaszcza w środowiskach serwerowych. Cyberprzestępcy atakują systemy działające w chmurze, próbując wykorzystać luki w zabezpieczeniach, aby przejąć kontrolę nad serwerami lub wstrzyknąć złośliwe oprogramowanie, np. koparki kryptowalut.
Mit 6: Jeśli mam antywirusa, to jestem w 100% bezpieczny
Nawet najlepszy antywirus nie uchroni przed wszystkimi zagrożeniami, jeśli użytkownik nie zachowuje podstawowych zasad bezpieczeństwa. Klikanie w podejrzane linki, pobieranie plików z nieznanych źródeł czy korzystanie z łatwych do złamania haseł to prosta droga do infekcji. Antywirus to ważna warstwa ochrony, ale zdrowy rozsądek i dobre nawyki są równie istotne.
Programy antywirusowe to niezbędne narzędzia do ochrony naszych urządzeń, ale warto podchodzić do nich z odpowiednią wiedzą i świadomością. Nie wierzmy w mity i pamiętajmy, że skuteczna ochrona to połączenie dobrego oprogramowania, aktualizacji systemu oraz bezpiecznych nawyków w sieci. Jeżeli mają Państwo pytania odnośnie systemów antywirusowych, serdecznie zapraszamy do kontaktu.
O autorze: Marcelina Fusiek
Specjalista ds. marketingu
Od ponad 10 lat zajmuje się marketingiem. Jej doświadczenie wywodzi się z agencji reklamowej, gdzie poznała dziesiątki branż i pracowała nad wizerunkiem niezliczonej liczby firm. Biegła w wielu obszarach marketingu B2B.